Kiedy miał 12 lat, ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna, trzymająca w rękach dwie korony: białą i czerwoną. Pierwsza symbolizowała czystość, druga męczeństwo. Matka Boża zapytała, którą wybiera. Odpowiedział, że obie.
Działo się to w jego parafialnym kościele w Pabianicach. Rok później młody Kolbe wstąpił do niższego seminarium Braci Mniejszych Konwentualnych we Lwowie i przyjął imię Maksymilian.
Studia kończył w Rzymie, gdzie po raz pierwszy zetknął się z masońskimi demonstracjami, które odbywały się pod sztandarem Lucyfera gromiącego Michała Archanioła.
Przekonany, że zaczęła się „Era Niepokalanej”, w której zgodnie z proroctwem zawartym w Księdze Rodzaju – to Ona zmiażdży głowę węża – założył Niepokalanów – olbrzymi i nowoczesny kompleks klasztorny w Teresinie pod Warszawą, wydawnictwo i rozgłośnię radiową. W planach miał również budowę lotniska oraz wytwórni filmowej.
W 1930 roku ojciec Maksymilian Kolbe wyjechał na Daleki Wschód. Trafił też do Nagasaki i tam zaczął wydawać pismo „Rycerz Niepokalanej” (dzisiaj jest to jedno z najbardziej nakładowych czasopism religijnych w Polsce). Przed wybuchem drugiej wojny światowej krajowy nakład tego periodyku wynosił 750 tysięcy, a czasem milion egzemplarzy.
Podczas pobytu w Japonii ojciec Maksymilian Kolbe zdobył ogromne doświadczenie wydawnicze, edytorskie i duchowe. Tam też udało mu się wybudować klasztor-miasto o nazwie Ogród Niepokalanej (Mugenzai no Sono), gdzie zorganizował nową wspólnotę franciszkańską.
Miał też plan założyć inne Miasta Niepokalanej w równie egzotycznych częściach świata, jednak zmuszony był wrócić do kraju, aby pokierować największym wówczas klasztorem na świecie, zrzeszającym blisko 700 braci i kandydatów do zakonu.
Kiedy po wybuchu II Wojny Światowej większość mieszkańców klasztoru zmuszona została na skutek prześladowań do opuszczenia Niepokalanowa, w jego murach schronili się uciekinierzy, rebelianci, ranni i bezrobotni – także ci, pochodzenia żydowskiego. Ta postawa ojca Maksymiliana i franciszkanów mieszkających w Niepokalanowie wywołała konflikt z nową władzą, nasiliły się przesłuchiwania. Ojciec Maksymilian kilka razy przebywał w więzieniu.
Po raz pierwszy o. Kolbe aresztowano już w 1939 roku, kiedy Niemcy zawiesili działalność klasztoru w Niepokalanowie. Wraz z braćmi franciszkanami został wywieziony przez obóz w Amtlitz (pol. Gębice), a następnie do Schildberg (pol. Ostrzeszowo), gdzie przebywał od 11 listopada do 8 grudnia 1939 roku. Niemcy zwolnili o. Kolbe, który wraz wrócił do Niepokalanowa. Zaczął organizować życie dla Polaków i Żydów przesiedlonych z terenów przedwojennego woj. poznańskiego, które wcielono do III Rzeszy.
Powtórnie aresztowany 17 lutego 1941 roku, m.in. pod fałszywymi zarzutami prowadzenia nielegalnego seminarium duchownego i wypowiedzi o charakterze antyniemieckim, został osadzony w więzieniu na Pawiaku. Zabierany z klasztoru zdążył powiedzieć tylko: „Idę służyć Niepokalanej w innym obozie pracy”.
Stamtąd trafił w dniu 28 maja 1941 roku do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Otrzymał numer 16670. Przydzielony został do komanda pracującego przy wyrębie drzew („Babice”). Po kryjomu pełnił wobec współwięźniów posługę kapłańską- sprawował msze święte, udzielał rozgrzeszenia w sakramencie pokuty i głosił kazania.
Aleksander Dziuba, więzień Auschwitz tak napisał o o. Kolbe
Umacniał nasze dusze i sprawiał, że mieliśmy więcej ufności w Bogu i osłabiał nasz lęk przed śmiercią...
Pamiętam jak mówił: Ja nie boję się śmierci; boję się grzechu. Zachęcał nas, aby nie bać się śmierci i aby mieć na sercu zbawienie naszych dusz. Mówił, że jeśli nie będziemy obawiać się niczego, oprócz grzechu, modląc się do Chrystusa i szukając wstawiennictwa Maryi, poznamy pokój. Potem ukazywał nam Chrystusa, jako jedyne pewne oparcie i jedyną pomoc, na którą mogliśmy liczyć.
Widzieliśmy jak on sam oddawał całe swoje życie, przeżywane w obozie koncentracyjnym, w ręce Boga: całkowicie się mu powierzał, miłując Chrystusa i Matkę Bożą ponad wszystko i przekonywał nas poprzez tę miłość. Naprawdę wydawało się, że nie ma większej siły od tej, która od niego emanowała.
Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.
Podczas apelu w dniu 29 lipca 1941 roku kierownik obozu i z-ca komendata Auschwitz Rudolfa Höβa, Karl Fritzsch, skazał na śmierć głodową 10 więźniów w związku z ucieczką jednej osoby z bloku 14A. Za współwięźnia, Franciszka Gajowniczka, zgłosił się na ochotnika o. Kolbe.
Przebywając w piwnicy bloku śmierci (nr 11) dodawał otuchy współwięźniom, udzielając sakramentów. Został dobity zastrzykiem z fenolu 14 sierpnia 1941 roku o godz. 12.50. Jego ciało zostało spalone w krematorium następnego dnia.
Bruno Borowiec, tłumacz Bloku śmierci w Auschwitz opisał ostatnie dni o. Maksymiliana
W bunkrze znajdował się o. Kolbe do naga rozebrany i czekał na śmierć głodową. Zaduch był straszny, posadzka cementowa, tylko wiadro na potrzeby naturalne. Ojciec Kolbe nigdy nie narzekał. Głośno się modlił tak, że i jego współtowarzysze mogli go słyszeć i razem z nim się modlić.
Z celi, w której znajdowali się ci biedacy, słyszano codziennie głośne odprawianie modlitw, różańca i śpiewy, do których przyłączali się też więźniowie z sąsiednich cel.
Umarł po dwóch tygodniach zgładzony zastrzykiem fenolu. Ojciec Kolbe umiał pocieszyć ludzi. Współwięźniowie narzekali i w rozpaczy krzyczeli i przeklinali. Po jego słowach uspokajali się. Gdy miałem jego ciało z celi wynieść, siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało. Jego twarz oblana była blaskiem pogody. Wzrok o. Kolbe był zawsze dziwnie przenikliwy. SS-mani go znieść nie mogli i krzyczeli: Patrz na ziemię, nie na nas! Pewnego razu podziwiając jego męstwo za życia mówili między sobą: Takiego klechy jak ten nie mieliśmy tu jeszcze. To musi być nadzwyczajny człowiek.
Papież Paweł VI ogłosił 17 października 1971 r. Ojca Maksymiliana Marię błogosławionym wyznawcą. Polskie władze państwowe 22 marca 1972 r. odznaczył go pośmiertnie Złotym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari, a tym samym włączył go do grona najwspanialszych Polaków - bohaterów. Papież Jan Paweł II 10 października 1982 r. zaliczył Ojca Maksymiliana do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego i nazwał go męczennikiem miłości.